NAGONKA

Ostatnimi czasy tak jakoś dziwnie się złożyło, że ¾ naszego społeczeństwa stało się fachowcami w dziedzinie wychowywania i nauczania w szkołach. Wydarzenia z gdańskiego gimnazjum zapoczątkowały lawinę pytań o przyszłość szkolnictwa i tysiące oskarżeń pod adresem nauczycieli, posądzanych o brak kompetencji. W ciągu tygodnia kilka razy dziennie telewizja emitowała programy z udziałem specjalistów, doradców, naukowców, pedagogów, psychologów, ministrów... i młodzieży, której te programy oczywiście dotyczyły i której nikt nie zapytał co myśli i czuje. Bardzo uczeni, nieco jąkający się dziennikarze prześcigali się w zadawaniu głupkowatych pytań w stylu: „Gdzie nauczyciele popełnili błąd? Jak działa ministerstwo i jakie działania podejmie, żeby problem przemocy w szkole rozwiązać? Co z programem Zero Tolerancji?”. Na internetowych forach roiło się od niecenzuralnych wypowiedzi pod adresem szkół i jej pracowników. W urzędach, na ulicach, przystankach można było usłyszeć wszystko na temat obowiązków nauczycieli. Dlaczego?! Odpowiedź jest banalna - jeśli coś się stało, należy znaleźć winnego i najlepiej, żeby była to osoba publiczna, bo śmiało można ją obrzucić błotem, a ona, żeby zachować resztki godności, nic nie powie. Niektórzy zapomnieli już, że wartości wynosi się z domu. To rodzice wychowują w pierwszej kolejności swoje dzieci, wpajają im zasady współżycia w społeczeństwie, dają wzorce, uczą szacunku wobec drugiego człowieka. Szkoła jest drugim domem, DRUGIM!!!!!!!! Oznacza to, że pomaga rodzicom w wychowaniu, kształtuje postawy i wspiera. Jak to ma się do naszej rzeczywistości? Otóż rodzice w ogóle nie radzą sobie z własnymi pociechami ( i to nie jest wyssane z palca), dając przyzwolenie na swobodę, która przeradza się w samowolkę. Nie rozmawiają z dziećmi, bo „Szkoda czasu, ono i tak nic nie rozumie”, nie słuchają ich, bo ważniejsze są wszechobecne pieniądze. Do szkoły przychodzą rzadko, bo nie widzą potrzeby. W zasadzie to nic nie widzą, bo lepiej jest nie widzieć, niż zobaczyć, że coś złego się dzieje. Bezstresowe wychowanie przynosi efekty w postaci totalnego zatracenia granic przyzwoitości i moralności. Rodzic, przychodząc na wezwanie nauczyciela, jest w stanie powiedzieć jedynie, że nic nie poradzi, bo dziecko nie chce go słuchać, patrząc przy tym na nauczyciela z miną pt: „Zrób pan coś!”. To ten sam rodzic, który wciąż bronił pociechy przed złym i bezdusznym belfrem, usprawiedliwiając je nieustannie. Chciałoby się wykrzyczeć: - Ludzie!! Czy Wy na głowy poupadaliście?!!! Gdzie jest Wasz autorytet? Jaki Wy dajecie wzorzec tym dzieciom? Czy nie macie wstydu?. To jest po prostu skandaliczne!!! Jaki człowiek może pod swoim dachem wychować bandytę, bezdusznego potwora, sadystę, który idzie do szkoły po to, żeby znęcać się nad innymi? Ten sadysta pewnie w domu jest układną pociechą, która podaje tatusiowi kapcie, mamusi smaży kotleciki na obiad, wyprowadza psa na spacer i aż dziw bierze, że jeszcze go nie oskalpował. O czym świadczy fakt, że inne dziecko, które jest prześladowane, nie powie o tym rodzicom? Właśnie o tym, że nie ma do nich zaufania i prawdopodobnie nie będzie go miało, jeśli nie zaczną z nim rozmawiać. Aż ciśnie się na usta kolejne pytanie: - Co Ty tatusiu i mamusiu robicie i gdzie jesteście, kiedy Wasze piętnastoletnie dziecko wraca do domu nad ranem po jakże udanej imprezie i jest przesiąknięte zapachem alkoholu i papierosów? Pewnie jesteście zadowoleni, że sobie radzi w życiu? Ilu z Was jest pewnych, że nie wzięło właśnie narkotyków? A jeśli tak się stało, to na pewno winna jest „gospodarcza sytuacja kraju” (czytaj: bieda, brak pracy)? Winny jest cały świat tylko nie Wy sami!! Zapominacie, że to Wy daliście temu dziecku życie i to Wy za nie odpowiadacie. Ono nie jest niczyje, nie jest przedmiotem, który odstawia się w kąt, kiedy się już znudzi!!! Czasem myślę, że wszyscy ci, którzy starają się o dziecko najpierw powinni przejść jakieś stosowne szkolenie. Nie sztuką jest mieć dzieci, ale sztuką (i to ogromną) jest mieć czas, żeby je wychować. Nie obarczajcie winą za całe zło tych, którzy chcą Wam pomóc, nie róbcie na nich nagonki, spójrzcie na siebie samych i przypomnijcie sobie po co daliście swoim dzieciom szansę znalezienia się mimo wszystko w tym zmanierowanym już świecie. Pieniądze są potrzebne, ale nie kupicie za nie miłości własnego dziecka.

Edyta Sałek


- Liczba odwiedzin strony od 21 III 2007.